Najbardziej w tym filmie podoba mi się muzyka, a najmniej zakończenie. Opowieść jest dobra, dobrze zagrana, natomiast scenę w windzie można było sobie darować. Czy naprawdę Hollywood ma skrajną fobię na punkcie miłości? Dla mnie bardzo sztuczny the-end (piszę oczywiście o relacji Cliff- Janet). I co się okazuje?- finał z pewnością zaprzecza tytułowi. Ogólnie jednak- duży plus. A- i Dillon -ładniutki z tymi długimi włosami;.)