...i moim zdaniem lepszy od osławionego "Buntownika bez powodu". 9/10.
Też uważam, że lepszy. Ale dlaczego "osławiony"? To słowo oznacza to samo co "oczerniony", "mający złą sławę".
Oj zdecydowanie; "Buntownika bez powodu" uważam za w ogóle najsłabszy z trylogii deanowskiej, choć też mi się on podoba.
Między "na wschód od Edenu" a buntownikiem jest przepaść. Nie ma w ogóle co porównywać. Eden powstał na bazie arcydzieła, a w buntowniku po prostu jest dobra gra aktorska i po raz pierwszy poruszony temat rozwydrzonych bogatych dzieci.
Ja tak myślę, że gdyby nie nie przedwczesna śmierć Jamesa Deana; ona przyczyniła się do jego sławy; to wówczas. Wówczas "Na wschód od Edenu" i tak ostałoby się jako klasyk, zważywszy na to że przez rolę w tym filmie Dean zyskał jeszcze za życia popularność. I nie dziwię się gdyż film jest naprawdę dobry a Dean się nieźle zapowiadał. Gdy tymczasem "Buntownik bez powodu" jest filmem dosyć przeciętnym a sam Dean w zasadzie świeci tam swoją czerwoną bluzą, z której w zasadzie słynie właśnie ten film.
Swoja droga, apropo tej czerwonej bluzy etc, to Dean w kulturze masowej jest uznawany za symbol macho, meskosci, a przeciez przereklamowany Buntownik [Ktoremu nie da sie jednak odmowic legendarnosci] ukazuje go bardziej jako troche niegrzecznego, ale wrazliwego chlopca; w zadnym wypadku alfa.
Poza tym irytuje troche gadanie typu "Dean wprowadzil tshirt do mody meskiej", "Dean wprowadzil dziny" etc etc, bo Brando nosil te lachy dobre pare lat wczesniej w Tramwaju i paru innych filmach.
Interesujaca ciekawostka jest, ze Dean bardzo zabiegal o wzgledy Brando, nie tyle pod katem seksualnym, co zwyczajnie wzorowal sie na nim, zrzynal zachowania, styl, nawet sceny z The Wild One.